Letni Wiatr - Willa Retro

majówka i boże ciało w Łebie to super pomysł! zapraszamy do nas

na majówkę, na czerwcówkę, Boże Ciało – zapraszamy do nas do Łeby,
do Letniego Wiatru – świetna lokalizacja w samym centrum
wejście do pokoju błękit oceanu    błękit oceanu (1) błękit oceanu (11)
20190706_124415  IMG_20200706_131749 błękit wejście
Błękit Oceanu – dwuosobowy pokój z tarasem na południe
przyjazna atmosfera, spokój, wszędzie blisko,
zapewnimy miejsce na auto albo odbierzemy Was z dworca
odpoczniecie….
ogrod2mini ogrod1mini
koszt pokoju 170 PLN/za dobę/za pokój

Nagroda za jakość usług – Guest Review Awards 2018 – mamy ją po raz czwarty ;-) opinia Gości najlepsza

Już czwarty raz z rzędu portal booking.com przyznał nam nagrodę Guest Review Awards, która oznacza najwyższy poziom świadczonych usług wg ocen odwiedzających obiekty Gości. To tym ważniejsze, że oceny na portalu booking są bardzo uważnie weryfikowane i nie może ich wystawić gość, który nie wykupił usługi przez portal booking. Możemy więc mieć pewność, że nikt kto nie przebywał w danym obiekcie nie wystawi nam oceny …

Nagroda nas nie uspokaja, a wręcz nakręca do działania by być jeszcze lepszym obiektem dla Was – bo tylko dzięki Wam jesteśmy!

Z nowości – w pokoju Gaj Oliwny zawisł duży 42 calowy telewizor ;-) a w każdym pokoju pojawiła się kuchenka mikrofalowa…

Dziękujemy Wam !!!    Zapraszamy do nas serdecznie !nagroda booking 2018

Guest Review Awards 2017 przyznano nam po raz trzeci!

letni wiatr nagroda

       

Już trzeci rok z rzędu – Goście docenili nasz Pensjonat swoimi opiniami,
nominując nas do nagrody Portalu Booking:
Guest Review Awards 2017
i po raz kolejny udało się nam ją otrzymać!
Letni Wiatr Willa Retro otrzymała ocenę 9 z 10… 
Bardzo Wam za to dziękujemy
Zapraszamy w nasze progi.
Przyjedźcie jako Goście – wyjedźcie jako Przyjaciele!

#guestsloves

letniwiatr.pl

A teraz na poważnie jak to z tą Łebą dawniej było… czy rzeczywiście skazana jest na zagładę?

A teraz na poważnie jak to z tą Łebą dawniej było… czy rzeczywiście skazana była i jest na zagładę?

Wielokrotnie występujące wylewy rzeki Łeby, wędrujące wydmy oraz silne bałtyckie sztormy to był chleb powszedni łebian.      11 stycznia 1558 roku powódź wywołana przez sztorm na Bałtyku całkowicie zniszczyła dawną Łebę.

Nieistniejące już miasto określa się mianem Stara Łeba. Pierwsza historyczna wzmianka o nim pochodzi z 1282 roku. Była to kaszubska osada położona na lewym, zachodnim brzegu rzeki Łeby. Jej mieszkańcy zajmowali się rybołówstwem oraz handlem drewna.

Trudne położenie

Historia Łeby to klęski żywiołowe, które często nawiedzały to piękne miasto, odczuwające konsekwencje swego położenia między morzem a jeziorem. Bałtyk atakujący południowy brzeg uniemożliwiał zbudowanie portu, natomiast rzeka Łeba ciągle wylewała i zmieniała swoje koryto ku zachodowi, zagrażając istnieniu osady.
Kolejnym wrogiem mieszkańców był wędrujący piasek z mierzei oddzielającej jezioro Łebsko od morza. Na skutek błędów ówczesnych mieszkańców, doprowadzono do wtórnego uruchomienia wydm, które wcześniej były porośnięte lasami. W dużej mierze przyczyniła się do tego wycinka drzew.

Kataklizm na miarę tsunami
Gdyby nie doszło do kataklizmu w 1558 roku, Stara Łeba zostałaby prędzej czy później zasypana przez wędrujące wydmy. Jednak 11 stycznia 1558 roku pierwsze przyszły sztormowe fale, które runęły na miasto niszcząc wszystko co stanęło im na drodze. Port uległ całkowitej dewastacji, a cofające się morze wyżłobiło nowe koryto dla rzeki. Po cofnięciu się wód Bałtyku okazało się, że ujście Łeby przesunęło się około 1,5 km na wschód.

Nowa Łeba
Nowe miasto zdecydowano się zbudować na wschód od ujścia Łeby (prawej stronie rzeki). Jakkolwiek niełatwo zostawić dom rodzinny, to kolejny wielki sztorm w 1570 roku, zmusił ostatnich mieszkańców do opuszczenia Starej Łeby i przeniesienia swoich siedzib na drugi brzeg rzeki.

Wszystko co pozostało po Starej Łebie z czasem zasypały ruchome piaski. Do dzisiaj po zachował się tylko fragment ściany gotyckiego kościoła św. Mikołaja z XIII wieku, który tkwi wśród wydm.

Obecnie Łeba to typowe miasteczko nadmorskie z niedużym portem. Co roku od maja do września zmienia się w bardzo zatłoczone popularne letnisko. Dużą atrakcją są ruchome wydmy oraz znajdujący się w bliskim sąsiedztwie Słowiński Park Narodowy. Obszar wydm zajmuje ponad 600 ha. W ciągu roku wydma, w zależności do siły wiatru może pokonać około 10 do 15 metrów. Wszystko co znajdzie się na jej drodze zostanie zasypane. W kilku miejscach wydmy dotarły już do brzegu jeziora Łebskiego i stopniowo wsypują się do wody.

 

letniwiatr.pl

Łeba jako porządne Księstwo, musi mieć swoje legendy: Zagłada Starej Łeby..

Łeba jak każde porządne Księstwo ma swoje legendy.. zatem usiądzcie wygodnie i posłuchajcie co się stało ze Starą Łebą, która leżała po zachodniej części kanału. A było to tak….

Zbliżało się południe. Żar płynął z bezchmurnego nieba, powietrze drgało nad rozpaloną czerwienią murów, aż trudno było oddychać. Ulice miasta, zazwyczaj pełne gwaru, świeciły pustką. Zamknięto sklepy i warsztaty, właściciele gospód bezczynnie wysiadywali na progach. Tego dnia wielu mieszkańców Łeby wyjechało do Gdańska na doroczny jarmark. Rzemieślnicy powieźli swe najlepsze wyroby, obrotni kupcy korzystali z wyśmienitej okazji napełnienie pustawych już nieco mieszków, inni zaś tam właśnie mogli nabyć poszukiwane towary, przede wszystkim sieci oraz zawsze potrzebny sprzęt rybacki. Toteż wyjechali o świcie — niektórzy nawet w przeddzień — by zająć na targowym placu co lepsze miejsca. Dla pozostałych w mieście kobiet był to zwykle dzień wolny od ciągłej krzątaniny. Zrobiły więc Szybko porządek w mieszkaniach i obejściach, a następnie zabrały z sobą dzieci i udały się nad brzeg morza, aby nieco odpocząć i pogwarzyć o gospodarskich sprawach. Ucieszone swobodą dzieci zbierały różnokolorowe muszelki albo pluskały się w nagrzanej letnim słońcem wodzie.
     I właśnie wtedy, jak grom z jasnego nieba, spadło na nich nieszczęście. Pociemniało nagle, zerwał się gwałtowny wicher i ostrym powiewem wzburzył powierzchnię spokojnej dotąd toni. Rozkołysało się morze, na grzbietach rosnących fal pojawiły się białe pieniste grzywy, z oddali zaś dobiegł głuchy przeciągły huk. — Burza nadchodzi, uciekajmy co rychlej! — odezwały się zewsząd głosy ostrzeżenia. Przestraszone kobiety zerwały się z miejsc, czym prędzej chwyciły dzieci za ręce i pobiegły co sił w nogach, by jak najprędzej schronić się pod zbawczym dachem.
     Tymczasem siła huraganu rosła z każdą chwilą. Powietrze wypełnił przejmujący świst, przeplatany odgłosem grzmotów. Tumany sypkiego piasku uniosły się w górę i z niesamowitą szybkością pędziły w kierunku miasta, niszcząc wszystko co spotkały na drodze. Ktoś pobiegł do kościoła, by dźwiękiem dzwonów przestrzec mieszkańców okolicznych wiosek przed grożącym niebezpieczeństwem. Nadludzkim wysiłkiem, walcząc z wichurą udało mu się dotrzeć na miejsce. Zaledwie jednak wdrapał się na schody i dotknął sznurów, wieża runęła z łoskotem i zasypała nieszczęśnika warstwą gruzu. Zerwane wściekłym porywem wichru dzwony uleciały w przestrzeń, niosąc jękliwym głosem żałobną wieść do najdalszych zakątków kraju.
     Nagle wiatr jakby trochę przycichł. Strwożeni mieszkańcy Łeby czym prędzej wy-biegli z domów i — przedzierając się przez zwały piasku — uciekali w głąb lądu, aby uratować przynajmniej własne życie. Już wydawało się, że ocalenie jest bliskie. Z najwyższym trudem dotarli do położonego w pobliżu miasta, porośniętego lasem wzgórza, gdzie mieli nadzieję przeczekać nawałnicę, by potem wrócić do domów i usunąć szkody. Próżno jednak wytężali wzrok — nad miastem unosiła się gruba warstwa wirujących w- powietrzu niezliczonych ziarenek piasku, przesłaniając zarysy ulic i kształty budynków.
     Lecz oto wicher zawył znowu ze wzmożoną siłą, piekielne moce rozpętały się na nowo. Nieszczęśliwi rozbitkowie ujrzeli nadbiegającą od strony morza, sięgającą po niebo falę, na grzbiecie której unosiła się ogromna skrzydlata łódź. — Czarny Lewiatan! — rozległy się pełne rozpaczy głosy. — Teraz jesteśmy zgubieni!
Nieprzebrane masy wody runęły na miasto, rozlały się po okolicy, dosięgły nawet stóp wzgórza, na którym zbici w gromadę ludzie czekali z trwogą w sercach swej ostatniej godziny. Zdawało się, że nic już nie zdoła uratować ich od śmierci. Stopniowo jednak furia żywiołu słabła. Ustał wicher, przez postrzępione chmury zaczęły przeświecać skrawki błękitu. Morze wróciło w swe dawne łożysko i stało znów jak przedtem ciche, spokojne. Tylko po dawnym mieście nie zostało śladu. Ciężar mas wodnych wtłoczył je głęboko w ziemię, reszty zaś zniszczenia dokonały wędrujące piaski.

letniwiatr.pl

Pozostały jedynie Ruiny Kościoła – zdjęcie obok…
milczący świadek zagłady nadmorskiego grodu.
Dzielni mieszkańcy Łeby nie poddali się rozpaczy, lecz zakasali rękawy i natychmiast przystąpili do zakładania nowego miasta, które istnieje do dzisiaj.
A działo się to w 1570 roku, kiedy ziemią pomorską władał sławny ród Gryfitów.
Tekst zaczerpnięty z „ LEGENDY ZE SŁOWIŃSKIEJ CHECZY”
Autor: Gracjan Bojar-Fijałkowski
Wydawca: Krajowa Agencja Wydawnicza Koszlin 1976 rok.
letniwiatr.pl

Tratwą przez Bałtyk – Łeba 1957 rok – oj działo się działo…

tratwa-do-szwecji-01
Łeba 1957 rok – oj działo się działo
Ponad 50 lat temu, w oceanie zakazów, gdy nieznane jeszcze były słowa “sponsor” i “marketing”, a wyjazd do Czechosłowacji stanowił wydarzenie rangi krajowej, Andrzej Urbańczyk, mieszkaniec Łeby, student Politechniki Gdańskiej, postanowił wraz z trójką innych narwańców przepłynąć świerkową tratwą cały “bezkresny” Bałtyk.
tak wspomina te czasy Kapitan – widok Bałtyku w urokliwej Łebie lat 1950., z perspektywy bronowanych plaż i otaczających je drutów kolczastych, tylko dobijał człowieka. Sparaliżowany i zbiurokratyzowany jachting, drabina stopni żeglarskich oraz wszechobecny nadzór WOP odstraszały od skomunizowanych jachtklubów.
Nie potrafiłbym wtedy zbudować porządnej żaglówki, ale gdyby jednak – i tak nie przeszedłbym sita nadzorów.
Mój patent sternika III klasy również niczego nie dawał.
Z drugiej strony zew przygody był silniejszy od zniewolenia, zaś jako enklawa swobody pojawiła się tratwa.
Pomysł był jak objawienie.
Opinię tę podzieliło trzech niezwykłych ludzi, a nie byli to koledzy z akademika czy kolesie z łebskiej przystani, lecz:
inżynier radiotechnik Stanisław Kostka (l.26)
lekarz Jerzy Fischbach (l.26)
Czesław Breit, dziennikarz partyjnej „Gazety Krakowskiej” (l.31)
Lasy Państwowe – podarowały nam sześć ogromnych, dziesięciometrowych pni świerkowych.
Marynarka Wojenna – uszyła żagle i wypożyczyła radiostację.
PLO – ofiarowało liny, sprzęt ratunkowy i apteczkę.
Instytut Medycyny Lotniczej – lotnicze kamizelki ratunkowe, takąż dinghy oraz odsalacze wody morskiej.
Do tego krakowscy piekarze dorzucili dwa worki sucharów.
Oczywiście, nasza „rebelia” wywołała furię Polskiego Związku Żeglarskiego, który usiłował zniszczyć pomysł rejsu faryzejskim straszeniem przed „pewną śmiercią czterech młodych ludzi”.
Gdy tratwa „Nord” została zbudowana, pokazana przez Polską Kronikę Filmową, opisana w licznych reportażach i sprawdzona w dwóch rejsach przybrzeżnych – nie było siły, która mogłaby nas zatrzymać w porcie.
Jesienią 1957 roku 4 odważnych żeglarzy postawiło sobie za cel wyzwanie pokonania dystansu dzielącego Łebę z wybrzeżem Szwecji drogą morską na… samodzielnie skonstruowanej tratwie – 7 września w sztormowej pogodzie dotarli do wyspy Lilla Karlsoe.
__b_DSCN0798
Świerkowy Nord miał 10 metrów długości i 4,5 metra szerokości, ożaglowanie zamykało się w 30 m ², co pozwoliło pomieścić czteroosobową załogę.
Tratwa zbudowana była z 6 świerkowych pni, powiązanych linami (na nich nadbudowana kajuta dla załogi), napędzana była wyłącznie siłą wiatru.
Tuż po wyprawie – “Sztandar Młodych” napisał:
“Największym osiągnięciem tych czterech młodych żeglarzy jest to, że w ogóle udało się im wypłynąć…”
Prawda, najprawdziwsza prawda. Panujący system nie przewidywał bowiem żeglowania po morzach, ani podróży do innych krajów – elementarnych praw wolnego człowieka.
Wyczyn miał być powtórzony w 2005 roku, zbudowano replikę tratwy, lecz rejs z przyczyn technicznych (warunki pogodowe) nie odbył się, a replikę świerkowej tratwy podziwiać możemy w porcie jachtowym w Łebie.
Dla upamiętnienia wyprawy nazwę:
 “Nabrzeże Świerkowej Tratwy Nord”
we wrześniu 2003 roku  – nadano Nabrzeżu Portu Jachtowego w Łebie

tratwy-bg2_2_Fot-archiwum_Andrzeja_Urbanczyka- 195x 290

Kapitan Andrzej Urbańczyk…

Podróżujący na jachtach po całym świecie, często samotnie z kotem Myszołowem.

Na pierwszy rejs wyruszył na tratwie Nord 28 sierpnia 1957 roku. Obecnie mieszka w Kalifornii (lub na morzu). Do niedawna często pomijany przy wyliczaniu polskich żeglarzy, gdyż opuścił Polskę w sposób niezgodny z obowiązującymi na początku lat 70 przepisami.

Wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako światowy rekordzista w samotnych rejsach. (ponad 75 000 mil morskich w samotności). Jako jedyny Polak przepłynął ponad 100 tys. mil pod żaglami na wszystkich oceanach (więcej niż Krzysztof Baranowski).

W samotnych rejsach spędził łącznie 750 dni. Jest autorem ponad 30 książek marynistycznych.

letniwiatr.pl

Wystawa Interaktywna “illuzeum” – magiczne miejsce w Łebie..

Wystawa Interaktywna “illuzeum” – magiczne miejsce w Łebie..

Na wystawie odkryjecie tajemnice iluzji optycznych, paradoksów, dziwnych obrazów i zabawnych trików. Obejrzycie zabawki optyczne z XIX wieku i zasadę działania Zoetropu – pierwszego na świecie zmieniacza obrazów.

Wystawa składa się z ponad 100 eksponatów z dziedziny optyki i fizyki a wśród nich KALEJDOSKOP GIGANT, RUCHOMA ŚCIANA, ŚPIEWAJĄCA MISA CZARODZIEJÓW i UCIEKAJĄCE SKRZATY, których nigdy nie uda Ci się policzyć. OBRAZY 3D i HOLOGRAMY oraz wiele zabawnych i zadziwiających doświadczeń i zagadek optycznych.

SAM DOTYKASZ, KRĘCISZ, UKŁADASZ i PRZESTAWIASZ, czyli to, co wszyscy lubią najbardziej

iluzeum-w-Lebie-fotorelacja-8

 

 

 

 

 

ILLUZEUM – to miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Interaktywne eksponaty, trochę nauki a przede wszystkim dobra zabawa…przygotujcie się na spotkanie z iluzją optyczną.

opinia – HIT! Taki Mały Łebski Kopernik…

Pomyślelibyście, że na szprychach roweru można wyświetlić obraz? A można! Illuzem to interaktywna wystawa, na której, jestem tego pewna, każdy będzie się świetnie bawił. Mnóstwo fajnych rzeczy, którymi można się pobawić. Świat iluzji optycznych, dziwnych obrazów, paradoksów i ciekawych trików oszukujących ludzki mózg. W illuzeum przynajmniej na godzinę człowiek zapomina o bożym świecie mając po prostu dziecinną radochę tak naprawdę z pierdół. Mnie do gustu najbardziej przypadła kostka-lustro, do której wsadza się głowę i w której można zrobić sobie najlepsze selfie na świecie.

iluzeum-w-Lebie-fotorelacja-00

 

A Łebski Smok wszystko widzi…

Jak raz spojrzy w Twoje oczęta – już nigdy Cię nie zapomni..

Będzie Cię obserwował jak… domyślcie się sami ;-)

 

Dzieci do lat 4 bezpłatnie
Bilet Ulgowy 9 PLN
Bilet Normalny 10 PLN
Bilet Rodzinny 2 + 2 32 PLN
Bilet Rodzinny 2 + 3 40 PLN
BILET GRUPOWY * 7 PLN

GODZINY OTWARCIA: LIPIEC – SIERPIEŃ 10.00 – 21.00

znajdziesz je w Łebie
ul. Kościuszki 67 – tzw Aleja Prezydentów czyli popularny Deptak
Tel. 502329066    www.illuzeum.pl